~Ania~
Jak tylko odebrałam telefon od Kuby i usłyszałam, że Karolina jest w drodze do szpitala, złapałam się za głowę.
-Ale co się stało?- zapytałam przerażona informacją.
-Natalia ją pchnęła i uderzyła głową o futrynę. Straciła przytomność- odpowiedział.
-Jak to Natalia?- ta informacja mnie zaskoczyła. Jeszcze rano siedziała obok mnie i pocieszała, a teraz szarpała się z moją przyjaciółką.
-Przyszliśmy do waszego mieszkania, a ona kłóciła się z ojcem- wyjaśnił.
-A co z panią Eweliną?- zapytałam po chwili.
-Nie wiem, nie było jej w domu.
-Do którego szpitala ją zabrali?
-Do wojewódzkiego.
-Dobra, zaraz tam będziemy- oznajmiłam i ruszyłam w stronę przystanku tramwajowego.
-Co się dzieje?- usłyszałam od Oskara, który zaczął biec, bo nie mógł za mną nadążyć.
-Karolinę zabrało pogotowie- powiedziałam, zwalniając tempo.
-Będziesz się tłoczyć komunikacją miejską?- zapytał.
-A mamy inne wyjście?
-Tak. Zadzwonię po mojego kuzyna.
-Niech ci będzie- odpowiedziałam zrezygnowana, bo z nim nie idzie wygrać. Z resztą ze mną też, ale to był jedyny człowiek, któremu tak łatwo ulegałam. Gdy patrzył na mnie swoimi błękitnymi oczami nie umiałam mu odmówić. Po kilku minutach na parkingu w pobliżu parku zjawił się kuzyn Oskara. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę, gdzie była Karolina. Wpadłam do szpitala i szybko zapytałam rejestratorkę, gdzie jest Karolina i pobiegła jak najszybciej we wskazane miejsce. Była to sala operacyjna. Byłam zdziwiona, że pod salą był tylko Kuba. Nie było ani jej mamy, ani ojca, ani Natalii. No akurat, że jej nie było to mnie nie zdziwiło, ale że nie było jej rodziców to było podejrzane.
-Co z Karoliną?- na sam początek przejęłam się stanem przyjaciółki?
-Lekarze niewiele mi powiedzieli. Wiem, że ma krwiaka i jest operowana.
-Gdzie pani Ewelina?- zapytałam, gdy już staliśmy przy sali.
-Nie wiem, nikt nie wie. Nawet jej ojciec- odpowiedział.
-A pan Damian?
-Nie wiem, poszedł gdzieś z Natalią za nim karetka przyjechała, ale to mnie teraz najmniej obchodzi. Boję się o Karolinę. Tak się przestraszyłem jak zobaczyłem ją z rozwaloną głową. Mam nadzieję, że nic jej nie będzie- powiedział Kuba i odchylił głowę do tyłu. Wziął głęboki oddech i kontynuował- Że ja nie zdążyłem jej złpać, a tą sukę Natalię jej siostrę to jak ją dorwę to jak jej przypierdolę, że ta kurwa się nie pozbiera- zaczął wyzywać Natalię. Chętnie bym mu pomogła i zemściła się na niej, ale teraz myślałam tylko o tym, żeby z moją przyjaciółką było wszystko w porządku. Jeśli ona by umarła, to nie wiem co bym zrobiła. Najchętniej zafundowałabym Natalii podróż do piekła. Tylko biłam się z myślami, co wstąpiło w Natalię, że się tak zachowała. Rano była milutka i w ogóle, a teraz coś ją opętało. No nic, postanowiłam sobie nie zaprzątać nią głowy, tylko skupić się na dodzwonieniu do pani Eweliny, co nie było łatwym zadaniem, bo w ogóle nie odbierała, a w końcu okazało się, że jest poza zasięgiem. Nie wiedziałam co robić. Całe szczęście Oskar był przy mnie i mnie przytulił z całej siły, a ja zaczęłam wylewać morze łez, na jego szarą bluzę.
-Aniu, nie płacz- starał się mnie uspokoić i głaskał mnie po głowie. Wspominałam już, że jego objęcia umiały uspokoić? Nawet jeszcze jak byliśmy przyjaciółmi, to jego objęcia najbardziej mnie uspokajały. On ma w sobie coś szczególnego, tylko nie umiem tego opisać jeszcze.
-Jej nie może się nic stać- powiedziałam, przecierając oko.
-Kurwa, to wszystko moja wina!- Kuba wstał i zaczął chodzić z jednego końca korytarza do drugiego. Jedyną osobą, która była w tym momencie opanowana, to był Oskar.
-Kuba, nie obwiniaj się za to. To nie twoja wina, że...- nie skończył, bo nie było mu dane.
-A właśnie, że moja, bo ja tam wtedy byłem i mogłem coś zrobić!- wrzasnął na Oskara.
-Aniu, usiądź- posadził mnie na krześle i podszedł do Kuby- Stary, ogarnij się. To nie jest twoja wina. Jedyną osobą, która powinna się czuć winna jest, jak ty ją nazwałeś, suka Natalia. Nikt inny nie jest temu winien, rozumiesz Kuba?- Oskar potrząsnął chłopakiem mojej przyjaciółki.
-Może masz rację...- brunet, w którym zakochana była moja najlepsza przyjaciółka, przyznał rację blondynowi.
-To teraz uspokój się i nie obarczaj winą siebie.
-Ok, już jestem spokojny- odparł Kuba głeboko oddychając i usiadł obok mnie. Z drugiej strony siadł Oskar, a ja oparłam głowę o jego ramię i nie wiadomo kiedy zasnęłam
~Oskar~
Siedzieliśmy już kilka godzin. Ania spała oparta o moje ramię. Nie miałem serca jej budzić. W międzyczasie próbowaliśmy z Kubą dodzwonić się do jej rodziców, ale to na nic. Nie mogliśmy się również dodzwonić do Natalii. Musieliśmy jakoś powiadomić rodziców Karoliny, ale nic innego nie przyszło do głowy. W końcu usłyszeliśmy jak drzwi od sali operacyjnej się otwierają. Obudziłem delikatnie Anię.
-Jest tu ktoś z rodziny Karoliny?- zapytał nas lekarz. Ania od razu się ocknęła.
-W sumie to ja.
-Ale nie ma kogoś pełnoletniego? Nie masz raczej osiemnastu lat- zwrócił się lekarz.
-Nie mogliśmy się dodzwonić do rodziców, nie może mi pan powiedzieć?- zapytała. Zauważyłem niechęć lekarza.
-No ale...- lekarz chciał coś powiedzieć, ale ja mu na to nie pozwoliłem. Nie mogłem patrzeć na to jak Ania się denerwuje, a ten lekarz wyprowadza ją z równowagi.
-Niech pan posłucha- uniosłem się- Nie widzi pan, że ona się martwi o swoją siostrę- tak, powiedziałem siostrę, bo gdybym powiedział, że to przyjaciółka na pewno byśmy nie otrzymali informacji- Niech pan jej powie co z Karoliną. Ciekawe jakby się pan czuł na jej miejscu?
-No dobra, powiem. Twoja siostra miała dużo szczęścia. Zrobił jej się krwiak, całe szczęście niedużych rozmiarów i w miejscu, gdzie było go łatwo usunąć. W dodatku szybko trafiła do szpitala. Teraz przewieziemy ją na sale pooperacyjną i za godzinę, góra dwie powinna się obudzić, a wy powiadomcie o tym kogoś dorosłego.
-A to konieczne? Przecież ma osiemnaście lat- zapytała zaskoczona Anka.
-Ja wiem, ale chyba lepiej by było, gdyby jednak ktoś wiedział, poza tym wy jesteście zmęczeni. Musicie trochę odpocząć. Jedźcie lepiej do domu- zwrócił się do nas lekarz, patrząc na nasze twarze, na których było widać zmęczenie, a potem odszedł. Po chwili zobaczyliśmy jak z sali wywożą Karolinę. Kuba chwycił ją za rękę i szedł aż do sali. Poszedłem z tulącą się do mnie Anią za nimi. W końcu dotarliśmy do sali, na której miała leżeć Karolina. Doktor poprosił, żebyśmy na razie nie wchodzili. Dopiero, gdy już była podpięta do urządzeń, które monitorowały funkcje życiowe naszej przyjaciółki. Ania się wtuliła we mnie, bo nie mogła na to patrzeć, jak tyle kabelków jest podpiętych do najbliższej jej osoby.
-Ja się tak boję o nią- powiedziała, a ja ją lekko od siebie odsunąłem, po czym skierowałem jej twarz na moją.
-Uspokój się. Jej już nic nie zagraża- tłumaczyłem.
-Ale przecież to dopiero kilka minut po operacji. Skąd masz pewność, że usunęli całego krwiaka? A jeśli coś uszkodzili? Jeśli się na przykład nie obudzi?
-Anusia, nie panikuj. Przecież słyszałaś lekarza. Za dwie godziny maksymalnie powinna się obudzić. Nie ma powodu do paniki. Słyszysz?- zapytałem, widząc zdruzgotanie nastolatki. W sumie to się nie dziwiłem, że tak panikuje. W końcu szpital z pewnością kojarzył jej się ze śmiercią matki.
-Tak. Dobra, postaram się opanować. Tylko dalej się zastanawiam, co z jej rodzicami i Natalią- zdążyła powiedzieć i zadzwonił jej telefon. Wyjęła go z kieszeni i odebrała.
~Ania~
To dzwoniła pani Ewelina. Tak bardzo mi ulżyło, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu numer. Wyszłam z sali i odebrałam. Zaczęłam rozmawiać z panią Eweliną. Powiedziałam jej wszystko co i jak, a ona powiedziała, że zaraz zjawi się na miejscu. Ja wróciłam do sali, gdzie Kuba siedział na krześle i trzymał dłoń Karoliny. Oskar z kolei stał, oparty o ścianę. Podeszłam do Oskara i oznajmiłam wszystkim, że mama Karoliny zaraz przyjedzie. I tak było, bo dziesięć minut później zjawiła się w sali.
-Pani Ewelino, gdzie się pani podziewała? W ogóle gdzie pan Damian i Natalia?- zapytałam.
-Byłam u koleżanki, a oni są w domu. Co z Karoliną?
-Za co najwyżej dwie godziny powinna się obudzić- odpowiedział Kuba.
-Pani Ewelino, mogę panią na chwilę prosić- powiedziałam i wyszłyśmy na korytarz. Tam usiadłyśmy na krzesłach.
-Co się wczoraj stało?- zapytałam, a mama mojej przyjaciółki spuściła wzrok i zaczęły jej łzy do oczu napływać- Dlaczego pani płacze?
-Natalia ma pretensje o to, że mieszkasz z nami- powiedziała, a ja widziałam, że ściemnia. Byłam pewna, że to nie to było powodem ich kłótni.
-Proszę mi powiedzieć, przecież widzę, że to nie o to chodzi. Czemu Natalia się tak zachowała?
-Ona jest chora. Ma schizofrenię. Wczoraj nie wzięła leków i stąd ten jej napad- powiedziała, a mnie zamurowało. Mieszkałam pół roku z tą rodziną, ale nie wiedziałam, że Natala choruje na coś takiego. Nic nie zauważyłam. Zawsze była zrównoważona, a tu takie coś. Nawet nie widziałam, żeby brała jakie kolwiek leki. Nie wiedziałam co powiedzieć. Stałam tylko i wpatrywałam się w krótko ścietą, średniego wzrostu brunetkę.
-O kurwa- przeklnęłam na głos. Tylko to byłam w stanie wydusić z siebie- Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?
-Nie chcieliśmy Cię martwić. Śmierć twojej mamy, ojciec w areszcie. Z resztą wszystko było w porządku, ale nie sądziłam, że zapomni tych tabletek. Tak zaczęła się awanturować, że nie wytrzymałam i wyszłam.
-Spokojnie pani Ewelino. Niech się pani nie denerwuje. Lepiej niech mi pani powie co z Natalią i panem Damianem- odparłam.
-Natalię zabrali do ośrodka. Tam będzie miała specjalistyczną opiekę- odpowiedziała i w tym samym czasie wyszedł do nas Oskar.
-Karolina się obudziła- oznajmił, a ja szybko zjawiłam się przy przyjaciółce. Zaraz potem weszła jej mama i Oskar.
-Karolina, tak się bałam- powiedziałam i usiadłam na łóżku, obok przyjaciółki.
-Co się stało?- zapytała osłabionym głosem.
-Natalia cię pchnęła na futrynę- wtrącił Kuba. Chciałam coś jeszcze, ale przerwał nam telefon Oskara. Mój chłopak wyszedł widocznie zdenerwowany z sali, po chwili wrócił i poprosił mnie na korytarz. Wyszłam niepewnie.
-Co się dzieje Oskar?
-Anka, bo ja muszę jechać Wiednia- odparł.
-Po chuja ty chcesz jechać do tej Austrii- powiedziałam zdenerwowana. Chciał mnie zostawić akurat w takim czasie.
-Dostałem telefon od kuzyna, że musimy tam jechać. Nie mogę ci więcej powiedzieć.
-Czy to ma jakiś związek z tym, co widziałam w moje urodziny?
-Nie rozumiesz, że nie mogę?
-To zabierz mnie ze sobą- powiedziałam błagalnym głosem.
-Nie mogę. Poza tym masz szkołę.
-A ty to nie? Jadę z tobą- tym razem byłam bardziej stanowcza.
-Anka, to niebezpieczne- krzyknął- Nie wybaczyłbym sobie, gdyby ci się coś stało.
-O moje życie się martwisz, ale swoje już nie? To ja sobie nie wybaczę, gdy tobie się coś stanie.
-Jadę sam.
-Nigdy w życiu. Mogę siedzieć w hotelu, ale sam nie pojedziesz- upierałam się, idąc za Oskarem, który kierował się w stronę wyjścia ze szpitala- Oskar- wrzasnęłam.
-Anka, zrozum. To jest niebezpieczne- próbował mi przetłumaczyć.
-No i? Lubię niebezpieczeństwo. Ja chcę jechać z tobą. Nie puszczę ciebie samego- stawiałam się.
-A pani Ewelina? Co ona na to? Przecież się nie zgodzi.
-A musi wiedzieć?
-I za to cię kocham Ania, ale jesteś pewna?
-Mhm- uśmiechnęłam się szeroko.
-No niech ci będzie- uśmiechnął się i złożył na moich ustach gorący pocałunek- Jutro o piątej będziemy po ciebie, a teraz chodź, odprowadzę cię do domu.
-Wiesz co? Ja jeszcze wrócę do Karoliny, a jak musisz, to idź.
Oskar poszedł w swoją stronę, a ja jeszcze wróciłam do Karoliny.
Dopiero znalazłam Twojego bloga jest super
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next Magda