poniedziałek, 29 lutego 2016

10

Lekarz zaczął coś gadać po niemiecku, a pielęgniarka tłumaczyła.
-Państwa syn ma odmę opłucną, spowodowaną postrzałem. Ma założony dren do jamy opłucnej i ma odsysane powietrze z zapadniętego płuca- mówiła, a my wszyscy patrzyliśmy na nią jakby się urwała z choinki. Mimo że mówiła po polsku i tak nikt nic nie rozumiał.
-Może pani jaśniej?- przerwałam.
-No to tak. Kula uszkodziła płuco i dostaje się do niego powietrze. Założono Oskarowi specjalną rurkę, która ma wyrównać ciśnienie w płucach. Teraz państwo rozumieją?- spytała. My wszyscy kiwnęliśmy głową, ale ja chciałam wiedzieć jeszcze jedną rzecz.
-Czy jemu życiu coś zagraża?- spojrzałam na pielęgniarkę. Ona przekazała to lekarzowi, on jej powiedział i zwróciła się do mnie.
-Teraz już nie. Jest wszystko w porządku. Za jakąś godzinę powinien się obudzić. Jedna osoba, maksymalnie dwie mogą tam wejść- oznajmiła i nas zostawiła.
-To ja pójdę- powiedziała pani Kamila.
-Idę z panią- odparłam od razu. Ona na mnie spojrzała złowrogo.
-Ty smarkulo? Nigdzie nie pójdziesz. W ogóle ci radzę opuścić ten szpital.
-Kamila, daj spokój. Przecież to nie Ani wina- tata Oskara starał się załagodzić całą sytuację. Założę się, że gdyby nie pan Artur, to wydrapałaby mi oczy. 
-Ale, ale- chciała coś powiedzieć jeszcze, ale tata Oskara ją tylko przytulił.
-Spokojnie, Kama. To naprawdę nie Ani wina. Przecież nie mogła przewidzieć tego, że zostanie porwana. Ja to bym wydrapał oczy temu skurwielowi, co porwał Ankę i urządził tak naszego syna- powiedział spokojnie, starając się uspokoić żonę. Patrzyłam na nich i pomyślałam sobie o swoich rodzicach. Dlaczego mój ojciec nigdy taki nie był w stosunku do mojej matki? Nigdy nie widziałam, żeby chociażby powiedział jej jakieś ciepłe słowo, żeby chociaż zdrobnił jej imię. Pamiętam nawet, że gdy zachorowałam na sepsę i wylądowałam w szpitalu, ojciec nie zbliżył się do matki. W czasie, gdy mama siedziała i płakała na szpitalnym korytarzu, on chlał gdzieś z kolegami. Szkoda gadać, ale nie wracajmy do przeszłości. Liczy się teraz to, co jest teraz.
Po chwili pani Dobrowolska odsunęła się od mężczyzny, który był blondynem tak jak jego syn, i zwróciła się do mnie.
-Przepraszam cię Ania. Nie chciałam tak wybuchnąć, tylko jak pomyślę, że mogę stracić Oskara- odparła. Ja jej posłałam tylko delikatny uśmiech i powiedziałam, że nic się nie stało. Potem doszłyśmy do wniosku, że obie wejdziemy do Oskara. Tak też uczyniłyśmy.
Kiedy byłyśmy już w sali, ja siadłam z prawej strony Oskara, a jego mama z lewej. Jak tak popatrzyłam na niego, to do oczu mi napłynęły łzy. Leżał, podpięty do tych wszystkich kabelków, kroplówek i Bóg wie jeszcze czego. Dlaczego on? Dlaczego Oskar? Czemu on musi tak cierpieć? Tak chciałam już wrócić do Wrocławia, a ta cała sytuacja nam to uniemożliwiała.
-Ania- usłyszałam głos Gosi, która stała w drzwiach- Może pojedziesz ze mną i Tomkiem do hotelu? Musisz się wyspać. Wyglądasz jak zombie- odparła, próbując wymusić uśmiech, chociaż domyślam się, że nie było to łatwe. Ale ja i tak nie miałam zamiaru się nigdzie stąd ruszyć. Chciałam siedzieć przy Oskarze, dopóki się nie obudzi, ale po jakimś czasie zasnęłam. Obudziłam się w pokoju hotelowym. Raziło mnie słońce, które wdzierało się do pomieszczenia. Zastanawiałam się, jakim cudem się znalazłam w hotelu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Ujrzałam Gosię, która siedziała przy stoliku i piła kawę.
-Jak ja się tutaj znalazłam?- zapytałam, próbując przyzwyczaić oczy do światła.
-Zasnęłaś na krześle, przy Oskarze. Postanowiliśmy z Tomkiem, że cię przywieziemy do hotelu. Swoją drogą miałaś twardy sen. Nawet na chwilę nie otworzyłaś oczu, gdy Tomek cię przenosił do hotelu- odpowiedziała i podeszła do mnie z talerzem, na którym leżały kanapki- Smacznego- odparła.
-Dzięki, a co z Oskarem?- zapytałam.
-Tomek mi napisał, że się już obudził, a pierwsza rzecz o jaką zapytał, to czy tobie nic nie jest. Chyba musi cię kochać- odpowiedziała. Uśmiechnęłan się pod nosem.
-To ja zjem śniadanie, ogarnę się i jadę do niego- powiedziałam i zaczęłam zjadać kanapki. Potem poszłam do łazienki wziąć zimny prysznic. Po dwudziestu minutach byłam gotowa. Zadzwoniłyśmy po Tomka i pojechaliśmy do szpitala. Do sali Oskara biegłam najszybciej jak umiałam.
-Oskar!- krzyknęłam i przytuliłam się mocno do niego. On lekko jęknął z bólu, więc trochę poluzowałam objęcia.
-Ania- wyszeptał i uśmiechnął się do mnie. Ja odwzajemniłam ten uśmiech.
-Nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że się obudziłeś. Jak się czujesz? Niczego nie potrzebujesz?- zadawałam pytania.
-Nie, jest wszystko w porządku.
-Kocham cię- powiedziałam wtulona w niego.
-Ja ciebie też- rzekł.
Siedzieliśmy jeszcze dosyć długo, temat porwania omijaliśmy szerokim łukiem. Gdy zrobiło się późno, lekarz poprosił nas o opuszczenie sali Oskara. Niechętnie udałam się do hotelu.

sobota, 13 lutego 2016

9

~Oskar~
-Cholera- odparłem i siadłem na tapczanie, myśląc o jednej rzeczy po tym jak skończyłem rozmawiać z moim kolegą Kacprem. Była jedna rzecz, która nie dawała mi spokoju, więc postanowiłem podzielić się tą informacją z moim kuzynem Tomkiem.
-Słuchaj, gdy rozmawiałem z tym kolegą, co mógłby nam pomóc w namierzeniu dziewczyn, to usłyszałem jakiś damski głos- odparłem, a ten spojrzał na mnie jakbym zwariował.
-No to co? Przecież mógł oglądać telewizję albo jakaś dziewczyna z nim była- zasugerował mi Tomek, ale mi to nie pasowało, za bardzo kojarzyłem ten głos, poza tym to wszystko było jakieś dziwne.
-Ale to było jakby ktoś wołał o pomoc, a potem tylko zamykanie drzwi było słychać i w ogóle on był jakiś zdenerwowany- kontynuowałem. Bardzo mnie to nie pokoiło. Tak bardzo był znajomy ten głos, ale mogło mi się też to zdawać.
-Panikujesz- stwierdził i zaczęliśmy się szykować do wyjścia. Jednak to wszystko mi nie dawało spokoju. Ten głos, on wydawał mi się taki znajomy. Cały czas, myśląc o tym, udałem się z Tomkiem na spotkanie z Kacprem, ale nie wspominałem już mu o tym, bo zaraz by zaczął gadać, że popadam w paranoje. Chociaż pewnie by miał rację, bo to, że Ania nie wróciła, mnie dobijało. Obwiniałem siebie. Że też musieliśmy zabierać dziewczyny ze sobą do Austrii. Jeśli Ance się coś stanie, ja sobie tego nie wybaczę. Skoczę chyba z najbliższego most.
W końcu dotarliśmy do pubu, w którym się umówiliśmy. Kacper już tam na nas czekał. Weszliśmy, przywitaliśmy się i zacząłem opowiadać.
-Byliśmy w pubie, to znaczy ja, moja dziewczyna, Tomek i jego dziewczyna. Ja i Tomek je zostawiliśmy tam, bo musieliśmy gdzieś iść. Gdy wracaliśmy, to myślałem, że Ania z Gosią są już w hotelu, ale ich nie było. Próbowaliśmy się do nich dodzwonić, ale to nic nie dało, bo mają wyłączone komórki. Błagam cię, pomóż mi Kacper.
-Oskar, pomógłbym ci, gdyby nie to, że mam popsutego laptopa i nie będę w żaden sposób mógł je namierzyć, bo na laptopie miałem specjalny program, który był drogi- odpowiedział, a ja posmutniałem- Wiesz co Oskar, ja już będę jechał. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Miło było cię widzieć- odparł i zostawił mnie i Tomka samych. Spojrzałem na niego, a po chwili wpadłem na pomysł.
-Pojedźmy za nim.
-Oskar, jak ty to sobie wyobrażasz? Poza tym co ty sobie ubzdurałeś?
-Wtedy wydawało mi się, że słyszałem głos Ani, jak z nim rozmawiałem. Teraz jak go zapytałem, czy by nam nie pomógł, powiedział, że laptop mu się popsuł. Jak dla mnie jest to podejrzane.
-No czy ja wiem, ale jak cię to uspokoi, to możemy jechać za nim, ale wątpię, że coś nam to da- odparł Tomek i udaliśmy się w stronę auta. Po jakimś czasie ruszyliśmy za Kacprem. Jechaliśmy dobre pół godziny. W końcu dotarliśmy na miejsce, pod jakiś opuszczony budynek.
~Ania~
Siedziałyśmy z Gosią przerażone. Nie wiedziałyśmy co robić. To był jakiś koszmar.
-Gośka, myślisz, że chłopaki to nas szukają?- zapytałam przerażona tym wszystkim- Kurwa, jaka ja głupia jestem. Po co ja w ogóle nalegałam na to, żeby jechać do tego cholernego Wiednia?- zapytałam sama siebie.
-Też tego żałuję Ania, ale skąd mogliśmy wiedzieć, że to wszystko się tak potoczy?
-Mogłam to przewidzieć. Wiedziałam, że Kacper tutaj jest, ale nie sądziłam, że jest na tyle chory psychicznie, żeby mnie porywać
-Tomek i Oskar nas na pewno szukają- powiedziała Gosia i do pomieszczenia wszedł Kacper.
-Aniu, twoja koleżanka ma rację, ale mają lipne szanse na to, żeby was znaleź- odparł Kacper i zbliżył się do mnie. Ja jednak odbróciłam twarz. On jednak był co raz bliżej i bliżej- Słuchaj złotko, nie wiem jaki Oskar jest w łóżku, ale ja jestem na pewno lepszy i ci to za chwilę udowodnię- odparł i zaczął mnie rozwiązywać.
-Puść mnie- wrzasnęłam. Próbowałam się jakoś wyrwać, ale to nic nie dawało. Kacper był ode mnie silniejszy. Wyszliśmy z pomieszczenia i udaliśmy się do innego. Szarpałam się ze łzami w oczach. Nie wiedziałam co robić. Gdy byliśmy kilka pomieszczeń dalej, Kacper rzucił mną na materac.
-Delikatności to ty nie masz za grosz- warknęłam.
-A czy ktoś powiedział, że mam być delikatny?- zapytał, ale ja jednak starałam się być opanowaną.
-Miałeś mi udowodnić, że jesteś lepszy od Oskara, ale jakoś ci to nie wychodzi- odpowiedzialna.
-Zobaczymy- zbliżył się do mnie i zaczął zdzierać ze mnie ubrania, a ja zaczęłam tracić pewność siebie i do oczu zaczęły napływać mi łzy. W pewnym momencie drzwi do pomieszczenia się otworzyły i znajomy głos krzyknął, żeby Kacper mnie puścił. Ja jednak z tego przerażenia nie wiedziałam kto to był. Kacper się ode mnie odsunął. Ja spojrzałam w stronę chłopaka, który kazał mnie zostawić i okazało się, że to Oskar. Siadłam na materacu, na który rzucił mnie wcześniej Kacper i zaczęła się ostra wymiana zdań, a potem padł strzał i na Oskar upadł bezwładnie na ziemię. Wtedy wbiegli policjanci, którzy zaczęli krzyczeć coś po niemiecku, a ja podbiegłam do Oskara. Leżał ledwo przytomny i był cały we krwi. Po chwili przyszli również ratownicy medyczni, którzy zabrali Oskara do szpitala. Ostatnie słowa wypowiedziane przez niego to 'Kocham cię', bo potem stracił przytomność. Płakałam bardzo. Gdy wyszłam przed budynek, stali tam już Tomek i Gosia. Gosia, widząc mój stan przytuliła mnie od razu. Ja się tak bałam, że Oskar umrze. Jak tylko zobaczyłam Kacpra w radiowozie, chciałam się rzucić na niego, ale Gosia z Tomkiem mnie powstrzymali. Policjanci kazali nam wsiąść do innego radiowozu i powiedzieli, że zawiozą do szpitala, tam gdzie zabrali Oskara. Dotarliśmy tam piętnaście minut później. Oskara akurat wzięli na salę operacyjną. Siadłam zapłakana na krześle pod blokiem operacyjnym. Obok mnie siedziała Gosia, która mnie pocieszała, a z kolei Tomek chodził po korytarzu i próbował się dodzwonić do mamy Oskara.
-Kurwa- wrzasnął Tomek po jakimś czasie.
-Co się dzieje kochanie?- zapytała Gosia, podchodząc do zdenerwowanego Tomka i obejmując go.
-Ciotka nie odbiera- odpowiedział jej wściekły.
-Spójrz, która jest godzina, może śpi- powiedziała, a po chwili odezwał się jego telefon.
-O, dzowni- powiedział i odszedł na bok odebrać, a Gosia z powrotem siadła obok mnie. Słuchałyśmy rozmowy Tomka z mamą Oskara. Widocznie była wściekła na Tomka. No ale trudno było się tym dziwić. W końcu to jej pierworodny syn. Gdy Tomek skończył rozmawiać, siadł obok nas.
Kilka godzin później
Siedzieliśmy już dobrych siedem godzin. Żadne z nas nawet nie zasnęło. Właśnie przyjechali rodzice Oskara. Matka mojego chłopaka od razu rzuciła się na Tomka.
-Jak mogłeś pozwolić na to, żeby Oskarowi się coś stało? Myślałam, że jesteś odpowiedzialny. W ogóle w co wy się wpakowaliście?
-Proszę pani, niech pani nie wini Tomka za to- odezwała się Gosia.
-Właśnie- przyznałam jej rację- Oni chcieli uratować mnie i Gosię. Porwał nas taki chłopak, który się zakochał we mnie.
-Czyli to twoja wina smarkulo- zwróciła się do mnie, obrażając mnie. Chciałam się jakoś odgryźć, ale Tomek pokręcił głową, że nie warto.
-Skarbie, uspokój się- zwrócił się do kobiety jej mąż.
-Jest tu ktoś z rodziny Oskara?- spytała pielęgniarka, która widocznie była Polką.
-Jesteśmy rodzicami- powiedział tata Oskara.
-Znają państwo niemiecki?
-Średnio- przyznała pani Kamila.
-Czyli ja będę tłumaczyć- odparła pielęgniarka.

piątek, 5 lutego 2016

8

To już trzeci dzień naszego pobytu w Austrii. Cały ten czas spędzałam praktycznie z Gosią, bo Oskar z Tomkiem cały czas załatwiali te swoje sprawy, ale i tak razem wspólnie spędzaliśmy noce, co było najpiękniejsze w tym pobycie. Chociaż była rzecz piękniejsza od tego- zakupy za kasę Oskara. Wydawałam bez opamiętania. Nawet któregoś dnia zadzwoniła do niego jego mama i myślała, że ktoś mu kartę ukradł, bo tak szybko znikały pieniądze. Wtedy Oskar nie skomentował tego, ale ustawił dzienny limit i musiałam spasować.
Tego dnia postanowiłyśmy z Gosią zamiast iść na zakupy, pójść na gokarty. Udało się nawet nam namówić chłopaków, żeby dali sobie spokój z załatwianiem spraw i poszli z nami.
Rano obudziliśmy się w świetnych humorach.
-No i jak się spało?- zapytał mnie Oskar.
-Bardzo dobrze. Śniło mi się, że byliśmy na meczu Barcy- oznajmiłam, całując go.
-Poczekaj jeszcze trochę. Już niedługo.
-Tylko mieliśmy jechać z Karoliną i Kubą, a Karolina jest w szpitalu- odparłam smutno.
-No ale przecież wyjdzie do tego czasu, więc o co chodzi?
-A jak nie da rady?- spojrzałam w błękitne tęczówki mojego chłopaka.
-Karolina jest silna, na pewno dojdzie do siebie do czasu wyjazdu- puścił mi oczko. -Ok.
-To co, wstajemy Ania?- spytał.
-A na którą mamy wynajęty tor?
-Na trzynastą, a jest dziewiąta.
-To ja bym jeszcze sobie pospała- powiedziałam, kreśląc palcem różne kształty na jego klatce.
-Ja też, ale mam lepszy pomysł- Oskar zaczął mnie łaskotać. Ja spojrzałam na niego tylko, zachowując poważną minę, a on nie przestając zapytał- No nie mów, że nie masz łaskotek?
-No nie- odpowiedziałam, a on przestał. Spojrzał na mnie, a po chwili podszedł do mnie z mojej strony i złapał mnie w talii, a po chwili byłam już do góry nogami. Zaczęłam się wydzierać, jednocześnie go bijąc go w nogi- Postaw mnie na ziemie, Oskar!- on jendak nie zareagował, dlatego postanowiłam inaczej go zmusić do tego- Oskar w głowie mi się kręci.
-Jaja sobie robisz- powiedział, śmiejąc się, ale ja tylko zamknęłam oczy, udając utratę przytomności, ale ostatecznie poskutkowało. Poczułam jak mnie kładzie, ale postanowiłam jeszcze trochę poudawać.
-Anka, obudź się? Słyszysz mnie?- zaczął mną potrząsać- Ania, obudź się- błagał. W końcu poczułam jak się do mnie zbliża i mnie całuje. Dopiero wtedy otworzyłam oczy i zaczęłam oddawać mu pocałunki, ale po chwili się odsunęłam.
-Ja chcę jeszcze pospać- zwróciłam się do mojego chłopaka- Jest dopiero kwadrans po dziewiątej. Chociaż do jedenastej.
-Dziesiąta trzydzieści, żebyś zdążyła się uszykować.
-Zdążę, ty się już o mnie nie bój.
-No niech ci będzie. To ja idę w tym czasie pobiegać do pobliskiego parku- oznajmił i wstał z łóżka. Poszedł się szykować. Ja w tym czasie zasnęłam. Obudziłam się dopiero chwilę przed jedenastą, bo akurat do pokoju wszedł Oskar. Był zgrzany. Poszedł wziąć prysznic, a ja w tym czasie zaczęłam się ubierać. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, po czym zeszłam do stołówki na śniadanie. Zjadłam naleśniki z Nutellą. Potem dołączyli jeszcze Tomek z Gosią i Oskar. Gdy zjedliśmy, poszliśmy jeszcze do pokoju po potrzebne rzeczy i udaliśmy się na gokarty. Bawiliśmy się świetnie. Potem udaliśmy się do baru. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, ogólnie było fajnie, ale wszystko musiało się spieprzyć, bo Oskar i Tomek dostali sms-y.
-Dziewczyny, przepraszamy. To nie tak miało być, ale musimy gdzieś jechać- oznajmił Oskar, a ja się zezłościłam.
-Myślałam, że ten dzień spędzimy chociaż razem, a wy znowu musicie gdzieś jechać. Poświęćcie nam chociaż dzień uwagi.
-Ale noce spędzamy razem.
-Ile godzin? Osiem, a doba ma dwadzieścia cztery.
-Mogłem się uprzeć, żebyś została w Polsce.
-Mogłam się posłuchać.
-Na razie dziewczyny- chłopaki wstali od stołu i wyszli z baru. Ja jednak nie miałam zamiaru marnować dnia.
-Chodź, idziemy na zakupy- zwróciłam się do Gosi- Zrobię takie zakupy, że zapamięta sobie, co to znaczy zła Ania- i wstałam od stołu.
-Ale masz limit- odparła..
-Na tamtej jest ustawiony limit, ale na tej nie- rzekłam dumnie i pokazałam jej drugą kartę Oskara.
-Jak ją zdobyłaś?
-Ma się swoje sposoby- powiedziałam i wyszłyśmy z baru. Udałyśmy się na zakupu i zrobiłyśmy zakupy na kolejne tysiące. Potem poszłyśmy jeszcze do baru na piwo. Oczywiście Gosia je kupowała, bo ja jeszcze nie miałam osiemnastki. Trochę mi do tego wieku brakowało. Gdy je wypiłyśmy, poszłyśmy w stronę hotelu. Kiedy szłyśmy, usłyszałam znajomy głos.
-Cześć kochanie, nie myślałem, że spotkam cię w Austrii- zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech i szłam dalej. Rozmawiałyśmy z Gosią, jakby nigdy nic, ale ten chłopak, co szedł za nami wyrównał do nas.
-Anusia, nie mów, że nie poznałaś mojego głosu.
-Zostaw mnie, nie rozumiesz. Ja cię nie kocham- odparłam i szłam dalej pewnym krokiem.
-Jeszcze będziesz moja- zaśmiał się, a potem już nic nie pamiętałam, bo zostałam ogłuszona czymś i straciłam przytomność. Ocknęłam się dopiero po jakimś czasie w jakimś opustoszałym budynku. W przeciwległym rogu siedziała Gosia. Obie miałyśmy związane nogi i ręce. Mi zaczęły lecieć łzy.
-Ania, nie płacz- usłyszałam ze strony dziewczyny kuzyna Oskara.
-Dlaczego ja się uparłam?- byłam wściekła sama na siebie.
-Skąd mogłaś wiedzieć, że tak się to skończy. W ogóle kto to jest?
-To Kacper. Chodziliśmy do tej samej podstawówki. Był we mnie zakochany, ale ja w nim nie i to definitywnie. Tylko w Oskarze byłam zakochana, ale on i tak nie rozumiał, jak mówię nie. Dał mi spokój, ale nie sądziłam, że jest zdolny do czegoś takiego.
-Oskar z Tomkiem nas na pewno znajdą- starała się mnie uspokoić.
-A jeśli nie?- odparłam ze łzami w oczach.
-Ania, uspokój się, nic nam nie będzie.
-Ale to jest Austria, Wiedeń, a nie Polska, Wrocław.
-Anka, nie martw się.
                                   ~
~Oskar~
-Do jasnej cholery, gdzie one są?- chodziłem cały zdenerwowany. Była już dwudziesta trzecia, a Ani i Gosi nie było. Denerwowałem się bardzo, tak samo jak Tomek.
-Nie wiem, ale dawno miały już być w hotelu.
-No co ty nie powiesz?- odparłem zirytowany.
-A jak im się coś stało?- Tomek zaczął panikować- Jak porwał je któryś z tych kolesi?
-Ja bym to zgłosił na policję- powiedziałem zdenerwowany i zacząłem zakładać buty.
-No ale nie wiem, może są w jakimś barze- mimo zdenerwowania starał się zachowywać spokój.
-Chłopie, ona ma dopiero szesnaście lat. Przecież jeśli jej się coś stanie, matka Karoliny i przy okazji sama Karolina mi nie wybaczą.
-A ty masz siedemnaście- zwrócił mi uwagę.
-Ale rocznikowo osiemnaście, więc ja jestem za nią odpowiedzialny.
-To my z Gośką jesteśmy za was odpowiedzialni, ale może przestańmy się kłócić, bo to i tak nic nie da. Może chodźmy lepiej na tą policję- zaproponował.
-Chwila, poczekaj. Nie możemy iść na policję- zauważyłem- przecież wydadzą się nasze przekręty.
-To masz lepszy pomysł?
-A może i mam- odparłem i zacząłem szukać w komórce jednego numeru. W końcu go znalazłem i wykręciłem go.
                                    ~
~Ania~
Siedziałam i łzy mi leciały po policzkach. Byłam przerażona. Nie miałam nawet jak się z skontaktować z kimkolwiek. Tak chciałam, żeby Oskar ze mną był. Po chwili do pomieszczenia wszedł Kacper. To była ostatnia osoba, którą chciałam widzieć. Zniosłabym już nawet ojca, ale ten psychopata mnie przerażał.
-No to teraz pójdziesz ze mną, moja Anuleczko- zwrócił się do mnie.
-Nie jestem twoja- wycedziłam przez zęby. On tylko podszedł i mnie rozwiązał.
-Chodź gdzieindziej. Nie będziemy robić przedstawienia przy twojej koleżance.
-Nie będzie żadnego przedstawienia. Mój chłopak, razem z chłopakiem mojej koleżanki nas znajdą i obije ci tą twoją buzię- powiedziałam, starając się nie pokazać po sobie, jak bardzo się boję.
-Straszysz mnie swoim chłopakiem? Kto niby? Znam go?- zapytał i już miałam odpowiedzieć, gdy zadzwonił telefon Kacpra. Odebrał przy nas, więc postanowiłam to wykorzystać i krzyknęłam 'Ratunku'.
-Anka, ucisz się- powiedział i zaczął rozmowę.
To? Moja koleżanka...Wygłupia się...No jasne, gdzie i kiedy?... Ok, to do zobaczenia.
-Przepraszam maleńka, ale muszę lecieć na spotkanie. Później to dokończymy- odparł, po czym mnie znowu związał i wyszedł. Najwyraźniej udał się na spotkanie.