poniedziałek, 29 lutego 2016

10

Lekarz zaczął coś gadać po niemiecku, a pielęgniarka tłumaczyła.
-Państwa syn ma odmę opłucną, spowodowaną postrzałem. Ma założony dren do jamy opłucnej i ma odsysane powietrze z zapadniętego płuca- mówiła, a my wszyscy patrzyliśmy na nią jakby się urwała z choinki. Mimo że mówiła po polsku i tak nikt nic nie rozumiał.
-Może pani jaśniej?- przerwałam.
-No to tak. Kula uszkodziła płuco i dostaje się do niego powietrze. Założono Oskarowi specjalną rurkę, która ma wyrównać ciśnienie w płucach. Teraz państwo rozumieją?- spytała. My wszyscy kiwnęliśmy głową, ale ja chciałam wiedzieć jeszcze jedną rzecz.
-Czy jemu życiu coś zagraża?- spojrzałam na pielęgniarkę. Ona przekazała to lekarzowi, on jej powiedział i zwróciła się do mnie.
-Teraz już nie. Jest wszystko w porządku. Za jakąś godzinę powinien się obudzić. Jedna osoba, maksymalnie dwie mogą tam wejść- oznajmiła i nas zostawiła.
-To ja pójdę- powiedziała pani Kamila.
-Idę z panią- odparłam od razu. Ona na mnie spojrzała złowrogo.
-Ty smarkulo? Nigdzie nie pójdziesz. W ogóle ci radzę opuścić ten szpital.
-Kamila, daj spokój. Przecież to nie Ani wina- tata Oskara starał się załagodzić całą sytuację. Założę się, że gdyby nie pan Artur, to wydrapałaby mi oczy. 
-Ale, ale- chciała coś powiedzieć jeszcze, ale tata Oskara ją tylko przytulił.
-Spokojnie, Kama. To naprawdę nie Ani wina. Przecież nie mogła przewidzieć tego, że zostanie porwana. Ja to bym wydrapał oczy temu skurwielowi, co porwał Ankę i urządził tak naszego syna- powiedział spokojnie, starając się uspokoić żonę. Patrzyłam na nich i pomyślałam sobie o swoich rodzicach. Dlaczego mój ojciec nigdy taki nie był w stosunku do mojej matki? Nigdy nie widziałam, żeby chociażby powiedział jej jakieś ciepłe słowo, żeby chociaż zdrobnił jej imię. Pamiętam nawet, że gdy zachorowałam na sepsę i wylądowałam w szpitalu, ojciec nie zbliżył się do matki. W czasie, gdy mama siedziała i płakała na szpitalnym korytarzu, on chlał gdzieś z kolegami. Szkoda gadać, ale nie wracajmy do przeszłości. Liczy się teraz to, co jest teraz.
Po chwili pani Dobrowolska odsunęła się od mężczyzny, który był blondynem tak jak jego syn, i zwróciła się do mnie.
-Przepraszam cię Ania. Nie chciałam tak wybuchnąć, tylko jak pomyślę, że mogę stracić Oskara- odparła. Ja jej posłałam tylko delikatny uśmiech i powiedziałam, że nic się nie stało. Potem doszłyśmy do wniosku, że obie wejdziemy do Oskara. Tak też uczyniłyśmy.
Kiedy byłyśmy już w sali, ja siadłam z prawej strony Oskara, a jego mama z lewej. Jak tak popatrzyłam na niego, to do oczu mi napłynęły łzy. Leżał, podpięty do tych wszystkich kabelków, kroplówek i Bóg wie jeszcze czego. Dlaczego on? Dlaczego Oskar? Czemu on musi tak cierpieć? Tak chciałam już wrócić do Wrocławia, a ta cała sytuacja nam to uniemożliwiała.
-Ania- usłyszałam głos Gosi, która stała w drzwiach- Może pojedziesz ze mną i Tomkiem do hotelu? Musisz się wyspać. Wyglądasz jak zombie- odparła, próbując wymusić uśmiech, chociaż domyślam się, że nie było to łatwe. Ale ja i tak nie miałam zamiaru się nigdzie stąd ruszyć. Chciałam siedzieć przy Oskarze, dopóki się nie obudzi, ale po jakimś czasie zasnęłam. Obudziłam się w pokoju hotelowym. Raziło mnie słońce, które wdzierało się do pomieszczenia. Zastanawiałam się, jakim cudem się znalazłam w hotelu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Ujrzałam Gosię, która siedziała przy stoliku i piła kawę.
-Jak ja się tutaj znalazłam?- zapytałam, próbując przyzwyczaić oczy do światła.
-Zasnęłaś na krześle, przy Oskarze. Postanowiliśmy z Tomkiem, że cię przywieziemy do hotelu. Swoją drogą miałaś twardy sen. Nawet na chwilę nie otworzyłaś oczu, gdy Tomek cię przenosił do hotelu- odpowiedziała i podeszła do mnie z talerzem, na którym leżały kanapki- Smacznego- odparła.
-Dzięki, a co z Oskarem?- zapytałam.
-Tomek mi napisał, że się już obudził, a pierwsza rzecz o jaką zapytał, to czy tobie nic nie jest. Chyba musi cię kochać- odpowiedziała. Uśmiechnęłan się pod nosem.
-To ja zjem śniadanie, ogarnę się i jadę do niego- powiedziałam i zaczęłam zjadać kanapki. Potem poszłam do łazienki wziąć zimny prysznic. Po dwudziestu minutach byłam gotowa. Zadzwoniłyśmy po Tomka i pojechaliśmy do szpitala. Do sali Oskara biegłam najszybciej jak umiałam.
-Oskar!- krzyknęłam i przytuliłam się mocno do niego. On lekko jęknął z bólu, więc trochę poluzowałam objęcia.
-Ania- wyszeptał i uśmiechnął się do mnie. Ja odwzajemniłam ten uśmiech.
-Nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że się obudziłeś. Jak się czujesz? Niczego nie potrzebujesz?- zadawałam pytania.
-Nie, jest wszystko w porządku.
-Kocham cię- powiedziałam wtulona w niego.
-Ja ciebie też- rzekł.
Siedzieliśmy jeszcze dosyć długo, temat porwania omijaliśmy szerokim łukiem. Gdy zrobiło się późno, lekarz poprosił nas o opuszczenie sali Oskara. Niechętnie udałam się do hotelu.

1 komentarz:

  1. Świetne opowiadanie cieszę się że Oskarowi nic poważnego się nie stało
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na next Magda

    OdpowiedzUsuń