Dwa dni później
Ja z Małgosią i Tomkiem wróciliśmy do Polski. Zostali z nim rodzice.
Właśnie siedziałam w swoim pokoju i czytałam książkę. Rodzice Karoliny pojechali po nią do szpitala. Natalia przebywała w ośrodku psychiatrycznym, ponieważ jej choroba zaczęła się nasilać.
Kiedy zdążyłam się na dobre wciągnąć w książkę, usłyszałam, że państwo Nowakowie i Karolina już wrócili. Nim zdążyłam się podnieść z łóżka, jedne z drzwi zostały zamknięte z hukiem. Zaniepokojona tym wszystkim jak najszybciej wyszłam od siebie. Ujrzałam płaczącą panią Nowak.
-Co się stało?- zapytałam, a ona mnie tylko wyminęła i poszła do swojej sypialni. Spojrzałam na pana Damiana, ale on mi też nic nie powiedział, tylko poszedł do swojej żony. Nie pozostało mi nic innego jak tylko pójść do Karoliny. Zapukałam i uchyliłam lekko drzwi. Moja przyjaciółka siedziała skulona na łóżku. Płakała i to bardzo. Siadłam obok niej i ją przytuliłam.
-Karolina, powiesz mi co się stało?- zapytałam. Ona popatrzyła mi w oczy.
-Ja jestem w ciąży- wyszeptała, a ja się uśmiechnęłam. Ucieszyłam się i nie rozumiałam płaczu jej i jej mamy.
-No to super, który tydzień? Kuba już wie?- dopytywałam ciekawa.
-Ale ja nie płaczę z powodu tego, że będę miała dziecko- położyła dłoń na swoim brzuchu- Moja mama to się cieszyła, że zostanie babcią. Nie sądziła, że tak wcześnie, ale jednak była szczęśliwa.
-No to nic z tego nie rozumiem już Karolina- powiedziałam zmieszana i odsunęłam się od niej, patrząc na nią spode łba.
-Może i jestem w ciąży, ale ja i tak to dziecko wkrótce stracę. Moją małą kruszynkę, którą zdążyłam ją pokochać- odparła i zaczęła jeszcze mocniej płakać.
-Powiesz mi do cholery, co się dzieje?- zaczynałam się niecierpliwić. Ta niepewność mnie dobijała. Karolina podniosła się z łóżka i sięgnęła do torby, w której przywiozła rzeczy ze szpitala. Wyjęła z niej w teczce i zaczęła szperać w dokumentach. Widziałam zdjęcia USG, na których było widać lekki zarys dziecka. Było podpisane, że to trzynasty tydzień. To już trzeci miesiąc. Uśmiechnęłam się, ale Karolina podała mi jeszcze jedną kartkę. Zaczęłam studiować tekst i uśmiech od razu zszedł mi z twarzy.
-To są jakieś żarty?- spojrzałam na przyjaciółkę.
-Nie. Wczoraj poleciała mi krew z nosa. Zrobili mi dodatkowe badania i wyszło im, że mam właśnie białaczkę.
-Może to pomyłka, może pomylili próbki?- próbowałam to jakoś tłumaczyć, ale ona tylko pokręciła głową.
-Powtórzyli wyniki i wyszło to samo. Anka, co ja mam zrobić?- spytała zrozpaczona. Westchnęłam ciężko, nie wiedząc co odpowiedzieć, więc ominęłam to.
-Ale to cię tak wypuścili z tego szpitala?
-Mam w przyszłym tygodniu spotkać się z onkologiem. Uznali, że nie ma sensu mnie trzymać- odpowiedziała.
-A Kubie kiedy masz zamiar powiedzieć? Chyba nie masz zamiaru to przed nim ukrywać?
-Najpierw to ja muszę sama się pogodzić z tym faktem, a dopiero potem będę się martwiła jak powiedzieć o tym Kubie.
-To chociaż mu o ciąży powiedz- zaproponowałam, ale chwilę potem pożałowałam tego.
-A co jeśli je stracę? Co prawda lekarz powiedział, że dostosują taką chemię, aby nie zaszkodzić dziecku, ale mimo wszystko się boję. Najchętniej to bym skoczyła z okna- zaczęła gadać, ale jej to ucięłam.
-Ej, nie mów tak nawet. Przecież to da się leczyć. Jeszcze będziesz zdrowa. Będziemy chodzić na spacery z twoim szkrabem- próbowałam ją pocieszyć tak jak to ona robiła po śmierci mojej matki.
-A jeśli umrę za nim urodzę?
-Błagam cię Karolina- mówiłam i do oczu zaczynały mi napływać łzy. Zrozumiałam, że mogę stracić moją przyjaciółkę, dopiero po czasie to zrozumiałam. Nie dopuszczałam z początku do siebie myśli, że ona może umrzeć, ale po jakimś czasie dopiero to do mnie dotarło i wywołało mój płacz. Chociaż chciałam być twarda to mi to nie wyszło w najmniejszym stopniu, ale w końcu postanowiłam coś zrobić, żeby Karolina chociaż na trochę zapomniała no i mnie to też miało uspokoić.
-Idziemy na zakupy- oznajmiłam i pociągnęłam Karolinę za rękę.
-A masz kasę chociaż?- spytała, zakładając niechętnie buty. Wiedziałam, że dopiero wyszła ze szpitala, ale nie mogłyśmy siedzieć w domu, bo byśmy powariowały.
-O to się nie martw. Nie oddałam Oskarowi jeszcze karty- odpowiedziałam, uśmiechając się. Chwyciłyśmy za nasze bluzy, oznajmiłyśmy naszym opiekunom, że wychodzimy i poszłyśmy na zakupy. Chodziłyśmy po różnych sklepach w galerii handlowej, ale nie było nic ciekawego. Karolina kupiła sobie jedną parę spodni luźniejszych w pasie i luźniejsze bluzki, aby można było ukryć zaokrąglony brzuch. Gdy już miałyśmy wychodzić, Karolina zatrzymała się przy sklepie z artykułami dla małych dzieci.
-Ładny wózek- wskazała na biały w czarne groszki.
-Podoba ci się?- zapytałam.
-Gdyby mi się nie podobał, to bym nie mówiła, że jest ładny- odpowiedziała, a ja złapałam ją za rękę i zaciągnęłam ją do środka sklepu. Od razu podeszłam do sprzedawczyni i poprosiłam ją o ten wózek. Karolina jeszcze się rozglądała, a ja w tym czasie kupowałam wózek. Karolina wybrała jeszcze wanienkę. Zadzwoniłam jeszcze po Gosię, żeby przyjechała po nas. Gdy w dobrych nastrojach szłyśmy do auta, zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i odebrałam.
-No cześć Oskar- przywitałam się z moim chłopakiem- Co tam u ciebie słychać?
-Ania, nie wiesz może, gdzie jest moja karta ta druga?- spytał, a ja już wiedziałam o co mu chodzi, ale postanowiła poudawać, że nie wiem o czym mówi.
-Nie, a co?
-Bo chodzi o to, że pieniądze mi szybko z konta schodzą i nie wiem, czy zgubiłem, czy ktoś mi ukradł tą kartę- zaczął wymieniać, a ja mu to skróciłam.
-Nikt ci jej nie ukradł. Ja ją mam- powiedziałam.
-A nie przesadziłaś z wydatkami? Prawie pięć tysięcy złotych wydałaś.
-Wiem, przepraszam, ale potrzebowałyśmy z Karoliną coś kupić i tak wyszło- próbowałam się wytłumaczyć.
-Tak wyszło? To powiem ci jedno, pożegnaj się z motocyklem, który miałem zamiar ci kupić- odparł i połączenie zostało urwane. On chciał mi kupić motor. W jednej chwili pożałowałam, że ukradłam tą kartę. No ale mówi się trudno. Musiałam pocieszyć jakoś Karolinę. Nie mogłam patrzeć na to, jak płacze, a zakupy nam obu zawsze poprawiały humor.
Dwadzieścia minut później byłyśmy już na naszym osiedlu. Gosia znalazła miejsce parkingowe. Zauważyłyśmy, że w tym samym czasie pod blok podjechał Kuba. Widziałam panikę w oczach Karoliny.
-Gosia, możesz zabrać te rzeczy do siebie? Proszę- powiedziałam, patrząc na swoją przyjaciółkę, która wpatrywała się w auto swojego chłopaka.
-No dobra, jeśli o mnie chodzi, to nie ma problemu.
-Dzięki, wielka jesteś- powiedziałam.
-A tak w ogóle, to która z was jest w ciąży, bo nawet się nie zapytałam?- zwróciła się do nas, gdy już wysiadałyśmy. Udałyśmy jednak, że nie słyszymy tego pytania i skierowałyśmy się w stronę bloku. Przed budynkiem stał już Kuba.
~Karolina~
Wysiadłyśmy z auta Małgosi i skierowałyśmy się w stronę bloku. Tam czekał na nas Kuba. Dobrze, że ta koleżanka Ani zgodziła się zabrać wózek i wanienkę do siebie. Nie miałam ochoty na tłumaczenie się jemu.
Pierwsze, co zrobił to mnie pocałował. Ja jednak nie miałam ochoty na czułe gesty z jego strony, dlatego wyjęłam tylko klucz z torby i otworzyłam drzwi. Weszliśmy we trójkę do naszego mieszkania.
-Wróciłyśmy mamo!- krzyknęłam, kładąc klucze na komodzie stojącej na przedpokoju. Mama wyszła do nas.
-Dzień dobry- przywitał się Kuba.
-Dzień dobry- odpowiedziała i od razu podeszła do mnie- Jak się czujesz córeczko? Nie boli cię nic? Nie masz nudności? Nie kręci ci się w głowie?- dopytywała, a ja tylko przewróciłam oczami.
-Idźcie do mojego pokoju. Napijecie się czegoś?- zapytałam, kierując się do kuchni.
-Nie- Ania z Kubą powiedzieli to w tym samym czasie. Oni udali się do mojego pokoju, a ja z mamą do kuchni.
-Nudności mam, bo jakbyś zapomniała jestem w ciąży- tłumaczyłam cicho, tak żeby Kuba nie usłyszał.
-Martwię się o ciebie Karolcia.
-Ja rozumiem, ale błagam. Nie przy Kubie i spróbuj tylko pisnąć mu słowo o ciąży i białaczce- ostrzegłam.
-No przecież się umawialiśmy. Nie zrobię tego wbrew twojej woli.
-Dziękuję- wzięłam sobie szklankę wody i wróciłam do chłopaka oraz przyjaciółki. W pokoju była totalna cisza, jak nigdy. Dopiero, gdy weszłam, Kuba się ożywił. Ja jednak tego nie podzielałam. Nie potrafiłam.
-Słonko, co ty taka smutna jesteś?- zapytał, przytulając mnie.
-Wydaje ci się- odparłam i go wyminęłam. Chciałam jak najszybciej zmienić temat, dlatego zaproponowałam im wspólne oglądanie filmu. Oboje się zgodzili. Anka uparła się, że to ona wybierze film. Oczywiście w filmie musiał znaleźć się Adamczyk. Obejrzeliśmy "Wkręceni". Gdy była już scena, gdzie jeden z głównych bohaterów leci balonem nad Zamościem, ktoś zadzwonił do drzwi. Już miałam się ruszyć, ale Ania mnie wyprzedziła i po chwili było słychać płacz Ani i krzyki. Ja i Kuba zaniepokoiliśmy się. Wyszliśmy nad przedpokój i ujrzeliśmy ojca Anki, którą ją szarpał. Kuba od razu stanął w jej obronie i po chwili to on okładał ojca Anki. Gdy już sobie poszedł, Ania podziękowała Kubie i skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie czułam się zazdrosna, ale to moja przyjaciółka i nie zrobi mi tego.
Kuba posiedział jeszcze trochę u nas. Nie pisnęłyśmy ani słowa o chorobie i ciąży. Gadaliśmy tak jak zwykle, chociaż czułam się podle, że nie mówię mu prawdy. Około północy Kuba poszedł do swojego domu, a ja z Karoliną położyłyśmy się spać.
Tydzień później
Tego dnia miałam iść do lekarza. Razem ze mną miała iść Ania, mimo szkoły, ale dzień wcześniej przyjechał Oskar i zapomniała o tym, że się umówiłyśmy. Owszem, było mi przykro, ale rozumiałam też ją. Cieszyła się bardzo. Ja nadal nie powiedziałam Kubie o ciąży i chorobie. Bałam się jego reakcji. Wiedzieliśmy z czym się wiąże robienie tych rzeczy bez zabezpieczenia, ale nie spodziewałam się, że będę miała białaczkę i w tym samym czasie zajdę w ciążę.
Wstałam rano około dziewiątej. Tego dnia nie szłam do szkoły, chociaż wolałabym siedzieć na lekcjach. Wizyta w szpitalu mnie przerażała, ale musiałam tam iść. Około dziesiątej byłam gotowa i wyszłam z domu. Na miejsce dotarłam jakoś pół godziny później. Weszłam na oddział onkologii. Widok mnie przerażał. Było tam mnóstwo ludzi. Większość z chustkami na głowach i podłączonych do kroplówki. Nie pewnie udałam się w stronę gabinetu lekarza. Siadłam na krześle i czekałam cierpliwie na swoją kolej. Po pół godzinie udało mi się opuścić to przygnębiające miejsce. Poszłam się przejść. Nie patrzyłam, gdzie idę. Zdałam się na swoje nogi, które poniosły mnie pod budynek szkoły. Stanęłam i przyglądałam się, aż mi łezka zakręciła się w oku. Przecież ja niedługo będę praktycznie codziennie przesiadywać w szpitalu, opuszczę tych wspaniałych ludzi. Ale postanowiłam się wziąć w garść. Udałam się za szkołę i siadłam na ławce, gdzie często przesiadywałam z Kubą, Anią i Oskarem. Wyjęłam z mojej torby telefon i wysłałam SMS-a do Kuby, żeby przyszedł tutaj na przerwie. Po chwili dostałam odpowiedź, że przyjdzie. Zdecydowałam się, że powiem mu o ciąży i białaczce. Nie chciałam go okłamywać. Po jakimś kwadransie zauważyłam, że mój chłopak kieruje się w moją stronę, a po chwili już staliśmy i się całowaliśmy. Gdy zakończyliśmy te czułości, usiedliśmy na ławce.
-Czemu cię nie było w szkole?- zapytał.
-Byłam u lekarza. Kuba, możesz zerwać się z lekcji? Chciałam o czymś z tobą porozmawiać- powiedziałam dość niepewnie.
-Stało się coś? Jakoś tak wyglądasz niewyraźnie.
-Stało, ale możemy nie rozmawiać o tym tutaj? Chodźmy może gdzieś indziej?- zaproponowałam.
-Jasne, chodź słonko- Kuba mnie objął w talii i ruszyliśmy w stronę naszej ulubionej miejscówki, która znajduje się siedemset metrów od szkoły. Gdy dotarliśmy na miejsce, zajęliśmy nasze miejsce i Kuba mnie do siebie przytulił.
-To o czym chciałaś pogadać?
-Kuba, bo my będziemy mieli dziecko- oznajmiłam mu, a on się ucieszył i gdyby nie moja reakcja, znalazłabym się w powietrzu- To jeszcze nie koniec wiadomości. Kuba, ja mam białaczkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz