Ulżyło mi, gdy zobaczyłam, że to nie jest Oskar. Na twarzy pani Kamili również można było dostrzec ulgę.
-To nie jest Oskar- stwierdziłyśmy równocześnie.
-Dziękujemy i przepraszamy, że musieliśmy panie niepokoić- oświadczył lekarz- Chcieliśmy mieć pewność.
-No dobrze. Do widzenia- poszłyśmy z mamą Oskara do taksówki i wróciłyśmy do jej domu. Wróciłyśmy do tego, co robiłyśmy wcześniej, czyli do przeglądania pokoju Oskara. Postanowiłam wziąć jedną z książek, stojących na regale. Możliwe, że gdzieś między kartkami miał coś ukryte. Okazało się, że miałam rację. No prawie, bo za tą książką zauważyłam jakiś woreczek. Od razu poznałam, co się w nim znajduje.
-Pani Kamilo, czy wiadomo coś pani na temat, żeby Oskar brał narkotyki?- zapytałam.
-Dziecko, o czym ty do...- mama mojego chłopaka podeszła bliżej i zauważywszy woreczek z marihuaną, zrobiła się bardzo blada- Gdzie to było?
-Tutaj- wskazałam na lukę pomiędzy jego kolekcją książek o motocyklach- W co on się wpakował?- zapytałam raczej samą siebie niż panią Dobrowolską. Siadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam już, co mam robić. To była jakaś paranoja. Powtarzałam to już i powtórzę po raz kolejny, przecież on gdzieś musi być.
~Karolina~
Siedziałam na matmie, która była ostatnią lekcją i przepisywałam obliczenia z tablicy. Jakoś nie chciało mi się myśleć samej nad zadaniem, a zawsze robiłam sama i do przodu. Jednak nie tego dnia. Dzień wcześniej się cieszyłam, że ten ostatni tydzień mogę spędzić ze znajomymi z klasy, ale od rana źle się czułam. Co chwila kręciło mi się w głowie i mimo tego, że mama kazała mi zostać w domu, ja się uparłam, że pójdę.
-Karolina, do tablicy- usłyszałam swoje imię i już miałam wstać, ale zauważyłam na swoim zeszycie czerwone plamki- Co się dzieje?- zapytała i tylko to usłyszałam, bo straciłam przytomność.
~Ania~
Około czternastej wróciłam do domu. Nikogo jeszcze nie było. Rodzice Karoliny w pracy, Natalia była u swojej babci na wsi, a Karolina możliwe, że z koleżankami gdzieś na mieście.
Byłam głodna i naszła mnie ochota na lody. Poszłam więc do kuchni i wyciągnęłam z zamrażalnika pudełko truskawkowej Algidy. Wiem, że to były lody Karoliny, ale trudno. Kupi sobie drugie opakowanie. Siadłam na kuchennym blacie i zaczęłam pałaszować. Kiedy kończyłam, usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Przestraszyłam się i pudełko wylądowało na podłodze. Zeskoczyłam z blatu i poszłam na przedpokój. Zobaczyłam tam Kubę. Był bardzo nerwowy.
-Stało się coś?- zapytałam.
-Tak, stało się. Karolina wylądowała w szpitalu. Na matmie straciła przytomność i zabrała ją karetka.
-Jedziesz teraz do niej?
-Tak, wpadłem tylko po jej rzeczy, ale jak chcesz jechać ze mną, to się zbieraj- oświadczył i poszedł pakować jej ubrania. Ja w sumie zarzuciłam tylko buty i bluzę. Stanęłam w pokoju Karoliny i patrzyłam jak Kuba nerwowo pakuje jej rzeczy. Gdy skończył, spojrzał jeszcze na biurko, a dokładnie na zdjęcie stojące na nim.
-To też weź- powiedziałam delikatnie i podeszłam bliżej. Wzięłam zdjęcie i wrzuciłam do torby- Jedziemy?- zapytałam. Bardzo chciałam zobaczyć, co z moją przyjaciółką.
-Tak- powiedział, ale nie ruszył się.
-Kuba, co się dzieje?
-Zdjęcie USG gdzie jest?- nie odpowiedziałam, tylko podeszłam do szafki, gdzie Karolina trzymała wszystkie takie dokumenty i wyciągnęłam zdjęcie ich dziecka. Podałam je Kubie, który gdy tylko na nie spojrzał, rozkleił się. Pierwszy raz widziałam płaczącego Kubę.
-Co się dzieje?- podeszłam do niego i przytulił się do mnie jak mały chłopiec.
-Boję się, że stracę i dziecko, i Karolinę- odparł, a ja nie wiedziałam, co mam powiedzieć. On się bał o to, że Karolina może umrzeć, a tym czasem nie wiadomo co działo się z Oskarem.
-Jedziemy?- postanowiłam szybko zmienić temat. Kuba przytaknął i zeszliśmy do auta. Wsiedliśmy i ruszyliśmy do szpitala.
Na miejscu byliśmy po pół godzinie, ponieważ były korki. Wzięliśmy rzeczy, które mieliśmy dla Karoliny i poszliśmy do szpitala. Udaliśmy się do windy i Kuba nacisnął przycisk obok którego był napis "ONKOLOGIA". Wyglądało to przerażająco. Po kilku sekundach otworzyły się drzwi i znaleźliśmy się na oddziale, gdzie leżała moja przyjaciółka. Kuba ruszył przodem, bo on wiedział, gdzie leży Karolina. Weszliśmy do sali i ujrzeliśmy dziewczynę, która była bardzo zmęczona, ale widząc nas, pojawił się błysk w jej oczach i zmęczenie z jej twarzy bardzo szybko zniknęło.
-Cześć, jak się czujesz?- siadłam na krześle obok Karoliny.
-Jak was zobaczyłam, od razu mi się lepiej zrobiło- odparła, cały czas starając się utrzymać uśmiech.
-Wiesz, że przed nami nie musisz udawać?- zapytałam i po chwili w oczach Karoli pojawiły się łzy. Wiedziałam, że długo nie wytrzyma z udawaniem silnej.
-Ania, Kuba, ja się tak boję- powiedziała i po kilku sekundach siedzieliśmy w trójkę na jej łóżku, zamknięci w szczelnym uścisku.
*Karolina*
Siedzieliśmy tak i siedzieliśmy, i nikt z nas nie miał zamiaru przerywać. Tego właśnie potrzebowałam, bliskości moich przyjaciół, a nie jakiś frazesów, że będzie dobrze. Brakowało tylko Oskara. Swoją drogą, zastanawiałam się, co się z nim stało, ale pewnie jak każdy.
-Ania, a co z Oskarem?- zapytałam w końcu, przerywając ciszę.
-Żadnych wieści, ale w pokoju Oskara, znalazłyśmy z panią Kamilą marihuanę. Mam zamiar poprosić Tomka, aby skontaktował się z dilerami- odparła Ania.
-Palił to świństwo?- zaskoczyło mnie to.
-A skąd mam wiedzieć? Myślałam, że znam go bardzo dobrze, a tu jednak jest zupełnie inaczej- westchnęła. Chciałam coś powiedzieć, ale wszystko brzmiało jak banał. Z resztą uznałam, że słowa są zbędne. Po jakimś czasie ogarnęła mnie senność i poszłam spać.
*Ania*
Po tym, jak Karolina poszła spać, wróciłam do domu. Rzuciłam się na łóżko i moja ręka odruchowo powędrowała na brzuch. Leżałam tak dosyć długo, aż wpadłam na pewien pomysł. Przypomniałam sobie, że Oskar do podstawówki i gimnazjum chodził do Szczecina. Dopiero od dwóch lat mieszkał we Wrocławiu. Tak sobie pomyślałam, że mogłabym pojechać w najbliższy weekend do Szczecina. Wiadomo, że pani Ewelina samej by mi nie pozwoliła jechać, ale była jeszcze Gosia, którą bardzo lubiłam i z nią mogłaby mnie puścić, bo Karolina odpadała. Za nim jednak podjęłam decyzję o rozmowie z rodzicami Karoliny, postanowiłam spytać się Gosi, czy mogłaby ze mną pojechać. Całe szczęście bez problemu się zgodziła. Teraz zostało tylko załatwić to z panią Eweliną i panem Damianem. Niestety tego dnia nie miałam okazji pogadać z nimi, bo za nim wrócili, ja już spałam.
Świetne czekam na next i mam prośbe Karolina z Anią mogą urodzić te dzieci
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie i pozdrawiam
ToJa
Od jakiegoś czasu wysyłasz mi linki do tego bloga, ale jakoś nie miałam czasu aby go przeczytać, ale udało mu się i stwierdzam, że jest naprawdę genialny .. super piszesz. A pisanie tego bloga w pierwszej osobie było strzałem w dziesiątkę :D
OdpowiedzUsuńTo ja bym cię jeszcze do mnie zaprosiła.:
Usuńolawysockapip.blogspot.com
Pozdrawiam
ToJa