-Kuba, ale co to ma być?- zapytałam zaskoczona, gdy już każdego przytuliłam.
-Mała niespodzianka. Jest to nasz nowy dom- oznajmił, a ja dostałam wytrzeszczu oczu.
-Żarty?
-Nie, mówię poważnie. Kupiłem go dla nas- oświadczył.
-Ale, ale- zacięłam się.
-Nie ma żadnego ale. A, i jeszcze jedno. To ja poprosiłem lekarza, żeby mówił ci, że nie pozwoli ci wyjść- wyznał, za co dostał ode mnie z pięści w ramię.
-Nie lubię cię.
-Wiem o tym, ty mnie kochasz moja droga- odparł i objął mnie w talii. Dostał ode mnie całusa w policzek. Następnie zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
*Ania*
Siedzieliśmy, bawiliśmy się świetnie. Widziałam, że moja przyjaciółka ma w oczach radość. W ogóle tego dnia była taka jak dawniej. Żartowała z nami, wygłupiała się aż w końcu wylądowała w basenie z zimną wodą. Wtedy nasza zabawa się skończyła. Opuściliśmy razem z Oskarem dom naszych przyjaciół i pokierowaliśmy się do naszego mieszkania. Nie mieliśmy daleko, więc szliśmy sobie spacerem.
-Fajnie było widzieć Karolinę znów roześmianą- skomentowałam.
-W ogóle fajnie było widzieć Karolinę, Nadię i Kubę razem- dodał Oskar, ale szybko zmienił temat- Co teraz będziemy robić? Może byśmy poszli na motory?
-Nie mam ochoty jakoś- odpowiedziałam i siadłam na najbliższej ławce. Przypomniała mi się jedna rzecz i byłam wściekła na siebie, że dopiero teraz uświadomiłam sobie, że dzisiaj moja mama miałaby urodziny.
-Słońce, co się dzieje?- Oskar kucnął na przeciwko mnie. Moje oczy były zaszklone.
-Zapomniałam, że moja mama dzisiaj kończyłaby czterdzieści lat. Nawet nie poszłam dzisiaj do niej na cmentarz.
-Jeśli chcesz iść, to nie widzę żadnego problemu- Oskar podał mi rękę. Spojrzałam na niego, po czym chwyciłam jego dłoń i ruszyliśmy w stronę wspomnianego wcześniej miejsca. Przed bramą kupiłam znicz i udaliśmy się w stronę odpowiedniej alejki. Drogę znałam już na pamięć. Stanęliśmy przy grobie mojej mamy.
-Brakuje ci jej?- zapytał Oskar. Ja się w niego wtuliłam.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Tak bym chciała, żeby była przy mnie- z oczu zaczęły mi lecieć łzy- Dlaczego ona wtedy zginęła, a nie ojciec?
-Wiesz, że ty nie miałaś na to wpływu?
-A właśnie, że miałam. Gdybym wtedy na spacer z Karoliną nie poszła, to mama by może żyła.
-Wiesz, że nie możesz gdybać, bo to nic nie da. Trzeba żyć dalej. W ogóle co z twoim ojcem?
-Nie wiem, dawno go nie widziałam i nie mam zamiaru go widzieć- odpowiedziałam. Schyliłam się, żeby odgarnąć liście z pomnika. Popatrzyłam na zdjęcie mamy.
-Kocham cię mamo- szepnęłam i się podniosłam. Oskar położył dłoń na moim ramieniu. Oparłam głowę o niego.
-To co? Zapalimy znicz i idziemy do mnie?- zaproponował Oskar.
-Jeszcze piętnaście minut- poprosiłam. On nie protestował. Siedliśmy sobie na ławce wtuleni w siebie- Nie wyobrażam sobie życie bez ciebie, bez Karoliny, bez Kuby. To dzięki wam podniosłam się po śmierci mamy. Mam nadzieję, że Karolina pokona chorobę i Nadia będzie w przyszłości normalnie funkcjonować.
-Zobaczysz, jeszcze nie raz pójdziesz z Karoliną do parku, na plac zabaw, a nasze i ich dzieci będą się razem bawić- Oskar próbował mnie jakoś pocieszyć, ale trudno było mi w to wszystko uwierzyć. Wiedziałam, jaki jest stan jej zdrowia.Nie najlepszy.
-Błagam cię, oboje doskonale wiemy, że dobrze nie będzie, a Kubę, Karolinę i jej rodziców czekają trudne chwile- powiedziałam.
-Kiedy idziemy się zbadać?- zapytał Oskar.
-Chyba ty. Kiedy mówiliśmy o tym, że wszyscy się zbadamy, zapomnieliśmy o jednej rzeczy- spojrzałam na Oskar, a on zmarszczył brwi- Ja nie mam jeszcze osiemnastu lat.
-Fuck, no trudno. To my z Kubą się przebadamy. Poproszę jeszcze znajomych.
-A co, jeśli okaże się, że nikt z was nie mógł być, a ja akurat tak- powiedziałam zawiedziona, że nie będę mogła pomóc przyjaciółce.
-W sensie prawnym wy jesteście siostrami. Może jest jakaś szansa.
-A myślisz, że oni są takimi idiotami i nie mają aktów urodzenia?
-Coś się wymyśli, a teraz zapalmy znicza i chodźmy do domu.
-Ok- zgodziłam się.
*Kuba*
Przykryłem śpiącą Karolinę kocem i zajrzałem do Nadii. Spała słodko. Wyglądała tak samo jak jej mama. Poprawiłem rurkę od respiratora i wziąłem się za sprzątanie. Gdy skończyłem, poszedłem wziąć prysznic i wróciłem do sypialni. Położyłem się obok Karoliny.
-Lubię zapach tego żelu- odparła szeptem.
-Wiem, dlatego go kupiłem.
-Kocham cię- powiedziała i musnęła moje usta.
-Ja ciebie też skarbie. Nie wyobrażam sobie, że może ci się coś stać- odparłem, głaszcząc ją po policzku.
-Zajmiesz się Nadią, jak mnie zabraknie?
-Mam zacząć żałować, że cię tu ścągnąłem. Obiecaj mi, że się nie zapytasz już o to- mówiąc szczerze, zirytowała mnie.
-Obiecuję kochanie- Karolina położyła głowę na mojej klatce piersiowej. W końcu zasnęła. Ja jakoś nie mogłem. Co chwila wstawałem, łaziłem po domu, sprawdzałem co chwila, czy moje skarby oddychają. Byłem jakiś niespokojny. Przeczuwałem, że wydarzy się coś złego albo popadałem w lekką paranoję. W końcu położyłem się obok Karoliny i zasnąłem. Obudziłem się o dziewiątej. Karolina nadal spała. Swoją prawą rękę trzymała na mojej klatce piersiowej. Nie chcąc jej zbudzić, przekręciłem głowę w lewą stronę, aby zobaczyć co z Nadią. Mała spokojnie sobie spała. Postanowiłem, że zrobię śniadanie. Wstałem z łóżka i poszedłem w stronę kuchni. Zajrzałem do lodówki i po chwili namysłu uznałem, że zrobię jajecznicę na boczku.
Gdy skończyłem, ruszyłem w stronę sypialni. Już na przedpokoju usłyszałem, jak Karolina gada do Nadii. Uchyliłem delikatnie drzwi, aby jej nie wystraszyć i przyglądałem się temu, jak moja ukochana siedzi przy łóżeczku i przygląda się Malutkiej.
-Kochanie, śniadanie- powiedziałem, a Karolina spojrzała w moją stronę. Posłała mi ciepły uśmiech, a ja to odwzajemniłem. Podszedłem bliżej, położyłem talerze na szafce nocnej i stanąłem za Karoliną, obejmując ją w pasie. Pocałowałem ją delikatnie w kark.
-Kocham was, wiesz?- zapytała łamiącym głosem.
-Wiem skarbie. Ja też was kocham. Nie mogę się doczekać aż ślub weźmiemy.
-Planujesz coś, o czym ja nie mam pojęcia?
-Chodź, śniadanie zjemy, bo zaraz wystygnie- szybko zmieniłem temat. Nie chciałem się zdradzić, że coś planuje. Nagle Karolina osunęła się. Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Zacząłem ją cucić, ale to nic nie dawało. Sprawdziłem puls i czy oddycha. Nie było żadnych oznak życia. Pierwsze, co zrobiłem zadzwoniłem po karetkę pogotowia, a następnie chciałem zadzwonić po kogoś, kto zaopiekuje się Nadią. Miałem dylemat do kogo. Nie chciałem dzwonić ani do mamy Karoliny, ani do mojej. W końcu zdecydowałem się zadzwonić do Ani. Tak jak się spodziewałem, gdy tylko odebrała, zaczęła marudzić, ale gdy dowiedziała się, co się stało, powiedziała, że zaraz będzie u nas. Zacząłem reanimację Karoliny. Bezskutecznie jednak. Po pięciu minutach przyjechali ratownicy, którzy zajęli się próbą przywrócenia Karoliny do życia, a po chwili przyjechali Ania z Oskarem.
*Karolina*
-Kuba, obudź się- szturchnęłam mojego męża. Po chwili Kuba otworzył oczy.
-Ja pierdziele.
-Co jest Kuba- cmoknęłam go w policzek.
-Znowu mi się to wszystko śniło. Ten cały koszmar, gdy ty prawie umarłaś- powiedział.
-Kuba, przecież to było pięć lat temu.
-Wiem, ale to wszystko gdzieś nadal siedzi w głowie. Cały czas boję się, że choroba wróci i cię stracę.
-Nie myśl nawet o tym. Wstajemy?- zapytałam i podniosłam się z łóżka. Wtedy do pokoju wpadła Nadia.
-Mama, pamiętasz, że idziemy dzisiaj do babci i dziadka?- zapytała moja ukochana córeczka.
-Pamiętam, oczywiście, ale najpierw pojedziemy jeszcze w jedno miejsce, ok?- pogłaskałam ją po głowie. Ona skinęła i wskoczyła na łóżko między mnie i Kubę. Postanowiłam się jeszcze położyć na chwilę. Głaskałam moją Nadię po głowie z uśmiechem na twarzy.
Potem wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie, uszykowaliśmy się i pojechaliśmy na cmentarz na grób Natalii. Moja siostra dwa lata temu popełniła samobójstwo, gdy przebywała w ośrodku psychiatrycznym.
Na miejscu już byli moi rodzice. Chwilę po nas zjawiła się Ania z Oskarem i Michałkiem. Zapaliliśmy znicze i położyliśmy kwiaty. Uroniłam trochę łez, z resztą moja mama też. Po pół godzinie pojechaliśmy do rodziców na obiad. Tam przekazaliśmy wszystkim wiadomość, że spodziewamy się drugiego dziecka. Wszyscy nam gratulowali.
***
Koniec